Nawigacja

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

PGNiG musi być na giełdzie?

Z Maciejem Bando, prezesem URE rozmawia Tomasz Furman, Rzeczpospolita ,23.06.2014 r.

„Rz”:Liberalizacja rynku gazu ziemnego w Polsce przebiega wyjątkowo wolno. Dlaczego?

Maciej Bando: Trudno mówić o udanej liberalizacji, gdy wprowadza się prawo, które nie jest przestrzegane. Tak jest chociażby z obligiem giełdowym. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zostało zobligowane do sprzedawania na Towarowej Giełdzie Energii wyjątkowo dużych wolumenów gazu, a nie ma na niego popytu. A przecież liberalizacja to nie tylko regulacje, ale i odpowiednia liczba uczestników rynku, zróżnicowane towary i źródła ich pochodzenia.

Ale jednak trzeba stymulować liberalizację...

Oczywiście, ale regulacje to tylko jeden z elementów. W dodatku wprowadzone w różnych miejscach zapisy czasami przeszkadzają. Kłopot jest m.in.z tym, że PGNiG jako jedyna firma w kraju ma wpisane w statut działania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego kraju, ale jest też spółką publiczną nastawioną na zysk. Te sprawy trudno pogodzić.Kolejny problem: na ile w taryfie na gaz wycenić bezpieczeństwo energetyczne kraju? W tej sprawie proponuję dyskusję. Zachęcam także głównego akcjonariusza, żeby się do niej włączył.

Widzi pan szansę, aby bezpieczeństwo energetyczne usunąć ze statutu PGNiG, aby była to typowa spółka prawa handlowego?

A może powinno dojść do wykupienia akcji spółki i zdjęcia jej z giełdy?  Wówczas mielibyśmy wycenioną wartość bezpieczeństwa energetycznego kraju. Jedno i drugie rozwiązanie należy rozważyć. Nie możemy też zapominać, że zapis o bezpieczeństwie wprowadzono do statutu, ponieważ spółka jednak realizuje działania ściśle powiązane z bezpieczeństwem energetycznym kraju i to na dodatek współpracując z głównym dostawcą gazu w ramach długoterminowych kontraktów.

Chodzi o kontrakt jamalski, który wiele lat temu - tak naprawdę - zawarły rządy Polski i Rosji oraz kontrakt katarski na dostawy skroplonego gazu LNG, który ma do nas trafiać od przyszłego roku...

Gdyby nie te kontrakty, zapewne problemy byłyby mniejsze, ale i stabilność dostaw mniejsza. W zaistniałej sytuacji musimy się jednak zastanowić nad różnymi rozwiązaniami. Opcji jest kilka. Możemy np. wzorować się na rozwiązaniach, jakie wprowadzono kilka lat temu w zakresie kontraktów długoterminowych w polskiej elektroenergetyce. Inna opcja to uwolnienie jakiejś puli gazu spod rygoru kontraktów take or pay (klauzula mówiąca m.in. o konieczności zapłaty za nieodebrany gaz – red.) i wystawienie jej do sprzedaży na wolnym rynku. Gdybyśmy się dziś zdecydowali na pełną liberalizację, to zapewne PGNiG zostałoby z za drogim gazem, na którego nie byłoby nabywców. W dalszej perspektywie nie odbierałoby kolejnych dużych partii surowca, ale ze względu na zapisy umowne i tak musiałoby za niego płacić. Z tego powodu jestem za tym, aby rynek budować w sposób ewolucyjny, a nie rewolucyjny.

Za jakim rozwiązaniem dotyczącym kontraktów długoterminowych pan się opowiada?

Nie chciałbym, aby URE było postrzegane jako gracz, który narzuca rozwiązania. Problem kontraktów długoterminowych powinien być rozwiązany i nie mamy nic przeciwko temu, aby brać udział w konsultacjach ich dotyczących.

Kto powinien zatem zainicjować rozmowy?

Problem kontraktów długoterminowych w elektroenergetyce został rozwiązany przez ustawę. Myślę, że w tej sprawie może być podobnie. Jeśli tak, to ruch należałby do instytucji mających inicjatywę ustawodawczą. Nie możemy jednak zapominać, że czasy się nieco zmieniły.

Dziś rozwiązanie problemów związanych z kontraktami długoterminowymi PGNiG na wzór elektroenergetyki może być traktowane - i jest to bardzo prawdopodobne - jako forma pomocy publicznej. Z tego powodu konieczna jest współpraca i zgoda organów UE.

Bez rozwiązania kontraktów długoterminowych nie da się zliberalizować rynku gazu?

Moim zdaniem będzie to bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. Już dziś mamy do czynienia z nadpodażą surowca. W tej sytuacji PGNiG albo musi działać jak firma nastawiona na zysk, albo realizować niemal wyłącznie swoje obowiązki związane z zapewnieniem - opartego na historycznych kontraktach - bezpieczeństwa energetycznego Polsce.

Nie wolno zapominać też o inwestycjach, bo to one w przyszłości będą budować rentowność spółki.

A podział PGNiG? Można sobie wyobrazić, że z tej spółki zostanie wydzielona firma, do której będą przeniesione kontrakty długoterminowe, i przejmie ją Skarb Państwa.

Oczywiście takie rozwiązanie też jest możliwe. O tym jednak musi zdecydować PGNiG i jego główny udziałowiec.

Z PGNiG już raz w podobny sposób wyodrębniono spółkę, do której należą dziś gazociągi przesyłowe, czyli Gaz-System...

W mojej ocenie można by rozważyć wydzielenie podmiotu, tym razem z majątkiem w postaci kontraktów długoterminowych. Skarb Państwa może przejąć nad nim kontrolę, dzięki czemu PGNiG mógłby być normalną spółką koncentrującą się na działalności komercyjnej.

Co z obligiem giełdowym? Ani w ubiegłym, ani chyba w tym roku nie zostanie wykonane.

Obligo giełdowe miało być jednym z elementów liberalizacji rynku gazu, ale skupiono się na nim, zapominając o całej reszcie. Tymczasem nie ma popytu na gaz, bo potencjalni kupcy mają cały czas długoterminowe umowy na zakup surowca z PGNiG i nie mogą być zbyt aktywni na giełdzie gazu.?

Data publikacji : 26.06.2014

Opcje strony

do góry